„Czy podjąłem dobrą decyzję?” – zapewne każdy wielokrotnie w swoim życiu zadawał sobie (albo komuś) to pytanie. Im więcej zależy od takiej decyzji, tym odpowiedź na nie staje się ważniejsza i tym większe napięcie wywołuje. Ale co to znaczy „dobra decyzja” – a raczej: jak ocenić, czy konkretna decyzja jest/była dobra lub zła? W tym artykule postaram się pokazać Ci jedną z największych przeszkód we właściwym ocenianiu własnych wyborów.
Dobra czy zła decyzja?
Jak oceniać decyzje? Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest tak prosta, jak mogłoby się z początku wydawać. Wszystko (jak zawsze) zależy od kontekstu. Decyzje podejmujemy przecież w różnych warunkach i trudno oceniać samą decyzję w oderwaniu od nich. Czasami podejmujemy je w sytuacji, w której wiemy, że wybór A sprawi, że stanie się X, a wybór B sprawi, że stanie się Y. W innych sytuacjach możemy np. jedynie przypuszczać, co stanie się gdy wybierzemy jakąś opcję i jaka jest szansa na osiągnięcie założonego celu. Możemy być także postawieni przed wyborem, w którym nie mamy zielonego pojęcia, do czego doprowadzi jakikolwiek wariant, który wybierzemy.
W przypadku tych trzech możliwości bezproblemowa jest tylko
pierwsza z nich – czyli decyzje podejmowane w tzw. sytuacjach
deterministycznych. Posłużmy się banalnym przykładem: jesteś w restauracji i
masz ochotę napić się czerwonego wina. Podchodzi do Ciebie kelner i pyta, czy napijesz
się białego lub czerwonego wina. Jeśli wybierzesz czerwone to - tadaaaam –
wygrałeś. Jeśli z kolei wybierzesz białe lub odmówisz zamówienia wina, to nie
osiągniesz swojego celu. Ocena sytuacji jest prosta – w pierwszym przypadku
podjąłeś dobrą decyzję, a w kolejnych błędną.
Szkopuł tkwi w tym, że pierwsza decyzja była dobra nie dlatego, że kelner przyniósł Ci czerwone wino. To wyjaśni się dopiero za chwilę, gdy zobaczysz, jak analogiczna decyzja wygląda w nieco innych okolicznościach.
Decyzje niepewne i ryzykowne
Spróbujmy teraz drugiego ze skrajnych przypadków – tego, w którym
nie wiesz, co może przynieść jakakolwiek z podjętych decyzji.
Jesteś za granicą, odwiedzasz restaurację i masz ochotę
napić się czerwonego wina. Niestety nie znasz języka, a w karcie win widzisz
jedynie nazwy szczepów winogron, które nic Ci nie mówią (nie każdy, kto lubi
wino, musi być przecież ekspertem). W dodatku kelner również nie porozumiewa
się w żadnym znanym Ci języku. Patrzysz na kartę win i widzisz takie nazwy jak Malbec,
Pinot Gris, Viognier, Zinfandel (szkoda, że rozładował Ci się telefon i nie
możesz po prostu wygooglować, co jest co). Możesz pokazać palcem kelnerowi,
które z win wybierasz. Nie masz jednak zielonego pojęcia, co faktycznie
dostaniesz.
W zasadzie na tym samym przykładzie zbudujmy jeszcze
sytuację pośrednią, czyli taką, w której w grę wchodzi ryzyko, a nie
niepewność. Załóżmy, że powyższe nazwy szczepów winogron coś Ci jednak mówią,
ale w żadnym przypadku nie masz całkowitej pewności, czy to szczep czerwony, czy
może biały. Możesz stwierdzić, że Malbec to prawie na pewno czerwone, Pinot
Gris to tak pół na pół, Viognier raczej białe, a Zinfandel całkiem możliwe, że
jest czerwony.
W obu opisanych wyżej wariantach (wariant niepewności i
wariant ryzyka) ocena decyzji nie jest już tak prosta jak w sytuacji
deterministycznej. W przypadku niepewności jest ona tak naprawdę niemożliwa.
Jeśli palcem wskazałbyś na Viognier, to dostałbyś wino białe, a jeśli na
Zinfandel, to czerwone. Zapewne skłonny byłbyś stwierdzić, że w pierwszym
wariancie podjąłeś błędną decyzję, a w drugim prawidłową, ale tak naprawdę nie
oceniłbyś jakości swojej decyzji, a wyłącznie efekt, jaki ona przyniosła.
W przypadku ryzyka (ostatni przedstawiony wariant) uznałbyś z kolei, że największe szanse na otrzymanie czerwonego wina daje wybór Malbec – mógłbyś nawet określić, że na 80% jest to odmiana czerwona (w końcu prawdopodobieństwo może być subiektywne, a nie tylko obiektywne). I w tej sytuacji prawda jest taka, że niezależnie od tego, czy w efekcie dostałbyś białe, czy czerwone wino (tak, Malbec to czerwień), to ta decyzja byłaby prawidłowa. Każda inna byłaby z kolei błędna (nawet ta, w której wybrałbyś inne z czerwonych win – Zinfandel).
Zwodniczy efekt wyniku
Ocena decyzji w wariancie niepewności i ryzyka może wydawać się nieintuicyjna. Trudno jest przecież uznać decyzję za dobrą, jeśli w jej wyniku stało się coś gorszego niż oczekiwałeś. Trudno również uznać decyzję za złą, jeśli w jej efekcie dostałeś to, czego chciałeś (a może nawet coś lepszego). Ta trudność wynika z pewnego błędu poznawczego, który znany jest jako „efekt wyniku”. Zapanowanie nad błędami poznawczymi jest niezwykle trudne, gdyż ich działanie odbywa się poza myśleniem świadomym (określanym czasami jako myślenie wolne albo System 2). Łatwiej jednak robić to, gdy wiemy o ich istnieniu.
Efekt wyniku: ·
tendencja do oceniania decyzji na podstawie
jej wyniku zamiast na podstawie czynników, które do niej doprowadziły; ·
błąd poznawczy polegający na nieracjonalnym
ocenianiu przeszłych decyzji w momencie, gdy są już znane ich skutki |
Prawda jest taka, że złe decyzje mogą mieć pozytywne, a
dobre decyzje – negatywne konsekwencje. Brak zrozumienia tego faktu może
sprawiać, że w swoich działaniach będziemy powielać błędy lub zrezygnujemy z
czegoś, co przyniosłoby nam sukces, gdybyśmy byli konsekwentni. To, czy decyzja
jest dobra, czy zła, zależy jedynie od informacji, jakie posiadaliśmy w
momencie jej podejmowania i od tego, co zrobiliśmy z tymi informacjami. Poza
sytuacją deterministyczną, w momencie podejmowania decyzji nie znamy jej efektów
– nie możemy więc na ich podstawie oceniać samej decyzji.
Kiedy więc decyzja jest dobra? Dobra decyzja to taka, którą
powtórzylibyśmy za każdym razem, gdybyśmy zostali postawieni w dokładnie takiej
samej sytuacji. Jest więc to taki wybór, który w przypadku powtarzalności
najczęściej doprowadziłby Cię do osiągnięcia celu albo przeciętnie dałby
najlepszy efekt. Więc jednak wynik/efekt jest ważny? Tak. Jednak nie chodzi o
wynik pojedynczej próby. Chodzi o przeciętny wynik wielu prób – dopiero on
pokazuje faktyczną jakość danej decyzji.
Aby osiągnąć jak najlepszy przeciętny wynik, trzeba skupić się na tym, aby to proces decyzyjny był jak najlepszy. Proces ten obejmuje w głównej mierze informacje, które posiadamy (czyli wiedzę, doświadczenie), a także to, co z tymi informacjami robimy (analiza i wyciąganie wniosków). Na opisanych przeze mnie przypadkach łatwo zobaczyć, że sam poziom wiedzy (np. na temat wina) może sprawić, że jakaś sytuacja zmieni się z niepewnej na ryzykowną lub nawet deterministyczną.
W długiej perspektywie ważny jest proces, a nie (pojedynczy) efekt
Chcąc osiągnąć wyznaczony cel, trzeba przestawić się na
myślenie o procesie, a nie (pojedynczym) efekcie. W krótkiej perspektywie
osiąganie korzystnych efektów na podstawie słabego/błędnego procesu decyzyjnego
może wydawać się lepsze niż osiąganie gorszych rezultatów na podstawie dobrego
procesu. Jednak w dłuższej perspektywie to nie może się sprawdzić. W końcu
zadziała szeroko rozumiana „statystyka”, prawo wielkich liczb, regresja do
średniej. Osiągnięcie trwałego sukcesu na takiej podstawie może być tylko
dziełem przypadku (przypadek to w końcu coś, co jest bardzo, bardzo mało
prawdopodobne, ale nie niemożliwe). Skupienie się na dobrym procesie
decyzyjnym, determinacja w trwaniu w nim pomimo przejściowych, niekorzystnych
rezultatów – to strategia, która musi sprawdzić się w długim terminie. W takiej
sytuacji tylko przypadek (znowu) może sprawić, że nam się nie uda… oczywiście
zakładając, że mamy racjonalne oczekiwania.
Na koniec tego wpisu pozostało mi jeszcze wyjaśnienie
sytuacji przedstawionej na końcu artykułu dotyczącego wartości oczekiwanej.
W opisanej tam sytuacji popełnione zostały cztery błędy.
Trzykrotnie błąd popełnił Leszek, a raz zabawiacz tłumów. Błędami Leszka było
(trzykrotne) wzięcie udziału w grze o ujemnej wartości oczekiwanej. Błędy te
nie objawiły się w krótkiej serii, ale byłyby widoczne w dostatecznie dużej
próbie. Czwarty błąd popełnił Zabawiacz, który przestraszył się serii
przegranych i postanowił zakończyć grę. Zrezygnował z gry, w której znajdował
się na uprzywilejowanej pozycji. Zapomniał, że kości nie mają pamięci i jego
„biznes” polega na tym, żeby grać jak najczęściej, by przeciętna wygrana 1,25
zł na grę nabiła mu kiesę.
0 komentarze:
Publikowanie komentarza